środa, 16 października 2013

Zmiana!

Moi drodzy!
   Mała zmiana. Teraz rozdziały nie będę pojawiały się w środę, lecz w przeciągu tygodnia. W środę mam za dużo obowiązków i lekcji, z czym się wiąże brak weny, więc tak. Mogę dodawać je przecież w poniedziałek, ale też w niedzielę, lub w czwartek. Zależy jak napiszę. To wszystko cześć! 

środa, 9 października 2013

Rozdział XVIII

*Oczami Doriana, kilka dni później. Ranek*

   Otwierając oczy poczułem, że już robię poważny błąd. Odkąd pocałowałem się z Martą nie myślałem o niczym innym. Ta chwila była wręcz idealna. Najlepsza chwila w całym moim, krótkim życiu. W tamtej chwili poczułem, że mógłbym za nią umrzeć. Za dziewczynę, którą kocham bez wzajemności, choć mam szczerą nadzieję, że się mylę. Że ona jednak coś do mnie czuje, a nie do Igora. Choć sposób w jaki ona na niego patrzy jest przytłaczający. 
   Po długiej walce w mojej głowie postanowiłem wstać, ogarnąć się i iść coś zjeść. Tak więc zrobiłem. Kiedy wszedłem do kuchni spotkała mnie tam miła niespodzianka. Marta.
-Hej, jak się spało?-zapytała mnie swoim promiennym uśmiechem, który powodował, że ledwo mogłem ustać na nogach.
-A nawet spoko.-powiedziałem nieśmiało.- A tobie?
-Bardzo dobrze. Miło tak w końcu się wyspać. Mam do Ciebie pytanko.
-Jakie?
-Słuchaj, no bo chłopcy idą dziś znowu na kręgle, bo rewanż mają. Więc... czy nie zechciałbyś obejrzeć sobie ze mną jakiegoś filmu?
-Pewnie.-powiedziałem beztrosko.
   Na twarzy miałem lekki uśmiech, a w środku aż krzyczałem z radości. Nie, ja się darłem. Darłem, skakałem, tańczyłem, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie jednocześnie.
-O której tak?-zapytałem.
-Hmm... chciałabym się jeszcze przebrać i uczesać-odgarnęła kosmyk włosów z czoła, co wyglądało nieziemsko i kontynuowała-Więc, gdzieś tak za pół godzinki ci pasuje?
-Tak, pewnie.
-To jesteśmy umówieni.
-Może przygotuje coś do jedzenia?
-To świetny pomysł! To ja lecę się przebrać a ty przygotuj jakieś przekąski. 
-Ok.
   I poszła. Musiałem wziąć kilka głębszych oddechów, aby się nie wydrzeć na cały dom. Wiedziałem, że dla niej nic to nie znaczy, ale dla mnie znaczyło bardzo wiele. Szybko ogarnąłem jakieś przekąski i położyłem je w salonie na stoliku przed telewizorem. Usiadłem na kanapie w celu poczekania na nią, gdy do pokoju wszedł Piotr.
-Nie poznaję cię.-powiedziałem.
-Czemu?
-W ogóle nie spędzasz ze mną czasu, chyba będziemy musieli ze sobą zerwać.-powiedziałem tłumiąc śmiech.
-Kochanie, przepraszam! Poprawię się!-powiedział, a raczej wyśmiał Piotr.
-No nie wiem. W sumie mogę ci dać jeszcze jedną szansę, ale ostatnią!
-Dziękuje ci słonko.
   Spojrzeliśmy z Piotrem po sobie i wybuchnęliśmy śmiechem. Tego mi brakowało. Przyjaciela. 
-Kurde stary, tęsknie za tobą.-powiedział Piotrek.
-Czytasz mi w myślach.
-Musimy zacząć spędzać ze sobą więcej czasu.
-Dokładnie.
   I znów wybuchnęliśmy śmiechem. Będę musiał się z nim umówić, aby coś razem porobić. A nie, że on ciągle Karola, Karola i Karola, albo Igor.
-Chłopaki szybko chodźcie tu!
   Usłyszeliśmy krzyk Marty i spojrzeliśmy na siebie. Mieliśmy niepewne miny, ale mimo wszystko postanowiliśmy udać się w kierunku dziewczyny.
-Jak sądzisz co chce?-zapytałem.
-Może chce nam pokazać nową parę spodni?
-Albo jakąś bluzkę?
-Nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
-Ja też nie.
   Gdybyśmy wtedy wiedzieli co nas czeka, na pewno byśmy tak nie zareagowali. Byśmy byli bardziej poważni. Wzięli to nie za błahostkę, ale za sprawę najwyższej skali. Niestety, wtedy byliśmy zbyt głupi. Zbyt niedojrzali. 
   Kiedy doszliśmy do Marty spojrzeliśmy na nią, a w jej oczach widać było strach. Strach i przerażenie. One wręcz błagały o pomoc. Już chciałem coś powiedzieć, ale ona wypowiedziała słowa, które sprawiły, że moje serce na chwilę stanęło, by odrodził się w nich strach.
-Oni nadchodzą. Jesteśmy otoczeni. 

środa, 2 października 2013

Przerwa~~

Witajcie moi drodzy!
   I tak wiem, że nikt tego nie czyta (widać po wyświetleniach), więc robię sobie tygodniową przerwę. Spokojnie za tydzień pojawi się normalnie rozdział, tylko w tym tygodniu sobie odpuszczam. Muszę odpocząć i pomyśleć co dalej, bo przez natłok zajęć i to wszystko nie mam na pisanie zbytnio czasu.
   Dziękuje za uwagę, cześć!

środa, 25 września 2013

Rozdział XVII

*Oczami Piotra, kilka dni później*

   Słońce padające z mojego okna delikatnie oświetlało mi twarz. Leniwie otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Wpół przytomny spojrzałem na zegarek i prawie wykrzyknąłem:
-12:36!
   Szybko zerwałem się z łóżka, gdyż wczoraj umówiłem się z Karolą, że o 12 pójdziemy na spacer i obiad. Pospiesznie się ubrałem i umyłem i pędem ruszyłem na dół. W głowie układały mi się już słowa przeprosin. Już miałem wchodzić na ostatni schodek kiedy poczułem, jak się z kimś zderzyłem. Ta osoba poleciała do tyłu, spadając z tego ostatniego schodka, a ja poleciałem do przodu spadając przodem z tych ostatnich stopni. 
   W głowie pojawił mi się pulsujący ból. Również moje łokcie ucierpiały w tym wypadku, bo były całe zdarte. Po chwili dopiero zrozumiałem z kim się zderzyłem. To była Karolinka. Trzymała się akurat za głowę, kiedy rzuciłem się na nią i przytuliłem ją mocno do siebie. 
-Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
-Już d...
-Naprawdę nie chciałem! Jesteś cała?
-Tak.
-Dzięki Bogu! Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zrobił ci jakąś krzywdę. Ale na pewno jesteś cała?
-Tak na 100%/
-Jeny, ja naprawdę nie chciałem! Przepraszam!
-Piotr..
-Nawet nie wiesz jak mi głupio!
-PIOTR!
-Co?
-Skończ już.-wyszeptała moja dziewczyna.
-Ale ja...
-...przepraszam. Tak wiem. Kocham cię.-wyszeptała mi do ucha.
   Nawet nie spostrzegłem jak zaczęliśmy się ze sobą całować. Uwielbiałem to. W ogóle kochałem ją, jej uśmiech, jej oczy, jej włosy, tą minę jak się na mnie wścieka, ten moment jak łączy nasze ręce. Kochałem po prostu ją. Całą.
-To co idziemy na ten spacer?-zapytałem.
-A może sobie odpuścimy i posiedzimy w twoim pokoju?
-Dobrze.
   Pomogłem jej wstać i idąc za rękę udaliśmy się do mojego pokoju, gdzie włączyłem muzykę i położyliśmy się na łóżko. Zacząłem rozmowę:
-Jesteś może głodna?
-Nie za bardzo.
-A może byś się czegoś napiła?
-Nie, dzięki Piotr. Nie chce.
-A chcesz coś w ogóle?
-Tak!
-Co?
-Chcę, żebyś się ogarnął. 
-Przepraszam.-wyszeptałem.
-Co się z tobą dzisiaj dzieje?
-Sam nie wiem. To jak upadłaś, przeze mnie i w ogóle. Nienawidzę ranić ludzi.
-Piotrek nic mi się nie stało. Tylko upadłam i nic poza tym. Nic mnie nie boli. 
-To dobrze.
-No chodź tu się przytul.
   Przytuliłem Karolę mocno do mojej piersi i miałem ochotę jej nigdy nie puszczać. Jej zapach koił mój zmysł węchu. Moje ciało było w euforii. Odchyliłem się na chwilę, by móc ją pocałować. Na samym początku pocałowałem ją delikatnie, lecz z czasem zacząłem całować ją coraz to bardziej namiętnie. Wtopiłem się w jej ciało. Mógłbym ją całować do końca świata, gdyby nie Dorian, który właśnie wszedł do pokoju.
-O stary! Nie połknij jej!
-Cześć..-powiedziała cicho Karolinka.
-Czego chcesz?-powiedziałem lekko wkurzony.
-Obiad na stole gołąbeczki.
-Już idziemy.
-No, ja myślę.
   Dorian opuścił pokój, a ja chciałem wrócić do przerwanej nam czynności, lecz dziewczyna ma położyła mi palec na usta i powiedziała.
-Chodź jeść.
-Grrr...-warknąłem.
-Hahha. No chodź już.
   Złapałem ją za rękę no i poszliśmy. Na Dorianie zemszczę się potem. 

środa, 18 września 2013

Rozdział XVI

*Oczami Marty, kilkanaście dni później*

   Od kilku dni nic się nie działo. Nawet zbytnio nie mamy jak trenować, bo podwórko, gdzie wokoło jest pełno domów raczej się do tego nie nadaje. Jeszcze jakby to było mało coś dziwnego zaczęło dziać się z nami, z naszą paczką. Ja całe dnie spędzam z Igorem, od rana do nocy. Piotr cały czas łazi do Karoliny, czasami nawet nie wraca na noc, bo zdarza mu się tam zasypiać, gdy razem oglądają filmy. Dorian siedzi całe dnie w pokoju. Rzadko co kiedy wychodzi na posiłki. A Dawid znika dosłownie na całe dnie. Nie wiem co się z nami dzieje, ale mam tego wszystkiego serdecznie dość.
-Marciu?
   Słysząc zdrobnienie mojego imienia, aż podskoczyłam z przerażenia. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak zlękłam! Odwróciłam szybko głowę i kilka cali od mojej twarzy była twarz Piotra. Teraz i on, i ja odskoczyliśmy od siebie.
-Dziewczyno, chcesz bym dostał zawału?
-Nawzajem, chłopcze.-uśmiechnęłam się, gdy mój wzrok powędrował na osobę stojącą koło strażnika ognia.-Cześć kochanie!
-No hej. 
   Igor schylił się do mnie i pocałował mnie, na co Piotr prychnął i zaczął śpiewać jakieś durne piosenki, lecz zbytnio nie zwracałam na to uwagę, gdyż dla mnie liczył się tylko Igor.
-Możemy już iść?-spytał zrezygnowany Piotrek.
-Gdzie idziecie?-zapytałam.
-Na kręgle. Ostatnio mało mieliśmy dla siebie czasu, więc chcemy ten dzień spędzić tylko we dwoje.-powiedział mój chłopak.
-Och Igorku! Jak ty to pięknie powiedziałeś!
-Och Piotrusiu!
-Ej! Piotr nie podrywaj mi chłopaka. A ty Igor, baw się dobrze kotku.
   Dostałam całusa na pożegnanie od jednego i drugiego i wszyli. Od Piotra oczywiście w policzek, a od Igora w usta. Kiedy wyszli poczułam dziwną panikę w sercu. Czułam się taka mała, samiutka, taka bezbronna, więc postanowiłam odwiedzić Doriana. Dawno z nim nie gadałam, zaczynam naprawdę za nim tęsknić. Wiem, to wydaje się śmieszne, bo mieszkamy w jednym domu, ale cóż poradzić?
   Zapukałam do drzwi jego pokoju. Po chwili otworzył mi Dorian jakiego jeszcze nie znałam. Miał tłuste posklejane włosy, pogniecioną koszulkę i jakieś za duże, szare dresy. Z jego twarzy można było wyczytać smutek. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco, a on uśmiechnął się tak... pusto.
-Hej.-prawie wyszeptałam-Mogę wejść?
-Jasne.-powiedział bez zastanowienia.
-Co Ci się ostatnio dzieje?- przeszłam od razu do konkretów.- Całe dnie siedzisz w pokoju. Zaczynam tęsknić.
-Heh, przepraszam, że nie mam ochoty patrzeć jak z Igorem cały czas się obściskujecie.
   Spuściłam głowę na dół. To prawda. My z Igorem nic tylko byśmy się całowali, ale co poradzić na to, że jesteśmy w sobie zakochani?
-Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? Wiesz, że byśmy przestali to robić, gdybyś był obok. 
-Ja po prostu lubię jak jesteś szczęśliwa.
-Czemu?
-Bo bardzo mi na twoim szczęściu zależy.
-Skoro tak bardzo ci zależy na moim szczęściu to idź pod prysznic i się ogarnij, a ja pójdę do swojego pokoju i będę na ciebie czekać.
-Dobrze.
   Tak jak mówiłam udałam się do swojego pokoju. Usiadłam się na łóżku i czekałam. Nie wiedzieć dlaczego moje serce zaczęło mi szybciej bić, a w głowie miałam kompletną pustkę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to oznacza. 
   Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi, więc bez zastanowienia krzyknęłam:
-Wejdź!
-Zadowolona?-odpowiedział Dorian z uśmiechem, który tak dobrze znałam, więc odwzajemniłam go pokazując szereg moich zębów.
-Bardzo. A teraz mi odpowiedz, co się dzieje?
   Dorian bardzo powoli usiadł koło mnie na łóżku. Wziął kilka głębokich oddechów, a następnie spojrzał mi prosto w oczy i zapytał:
-Będziesz zła jak ci coś powiem osobistego?
-Nie! Pewnie, że nie!-odpowiedziałam natychmiastowo.
-Ale proszę, obiecaj mi, że to co teraz powiem nie zmieni relacji między nami, ok?
-Co ty chcesz mi powiedzieć?-zapytałam niepewnie.
-Ok?-zapytał.
-Ok.-odpowiedziałam stanowczo.
-Kocham cię.
   Te słowa zaczęły mi krążyć w głowie w kółko. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Kiedy zrozumiałam co się dzieje, byłam już za późno. Jego twarz była tylko kilka milimetrów od mojej. Nasze usta zaraz miały się złączyć. Najgorsze było to, że moje ciało nie umiało mu odmówić. I stało się. Nasze usta złączyły się w pocałunku. Ten pocałunek był inny. Bardziej namiętny. Kiedy w końcu odzyskałam kontrolę nad moim ciałem odsunęłam go od siebie z całej siły.
-Przepraszam.-wyszeptał
-Wyjdź!
   Bez słowa Dorian wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie z wielkim mętlikiem w głowie. Położyłam się na łóżko i patrząc w sufit zastanawiałam się, czy mam się teraz śmiać, czy płakać? 

środa, 11 września 2013

Rozdział XV

*Oczami Igora, kilka dni później*

   Leżałem na kocu twarzą zwróconą do słońca. Wiatr delikatnie muskał moje policzki. Było mi błogo i bardzo przyjemnie. 
-No i gdzie ona się podziewa?-szepnąłem sam do siebie.
   No tak, od kilku dni mamy już nowy dom. Po akcji z czarnym ludem spędziliśmy noc w szpitalu, aby potem przyjechać tutaj, w zupełnie inne miejsce. Kiedy w końcu zaczęliśmy taktować tamten dom ja swój własny to akurat musiało stać się coś takiego. Chociaż teraz przynajmniej pokoje są w weselszych kolorach i do tego jest wielkie podwórko. Już nie mieszkamy w lesie tylko w domku jednorodzinnym, gdzie w około jest wiele innych domów. Obok nas mieszka nawet dziewczyna Piotra Karolina. Bardzo się z tego powodu ucieszył. Nawet jednego dnia przyprowadził ją na kolację, wydaje się być bardzo miła.
   Mówiąc o związkach ja i Marta zostaliśmy oficjalnie parą. Mam do tego trochę mieszane uczucia. Z jednej strony czuję się, jakbym zdradzał Maję, ale z drugiej jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Miłość znaczy dla mnie bardzo dużo. Taki już po prostu jestem.
-Przepraszam za spóźnienie!- usłyszałem zdyszany głos mojej dziewczyny.
   Wstałem i otrzepałem się z trawy. Chwilę potem spojrzałem na Martę i uśmiechnąłem się promiennie. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem. Muszę przyznać, że mam wrażenie, że nasze usta są dla siebie stworzone. Dopełniają się, co sprawia, że całując ją czuję się jak w niebie. Kiedy niechętnie odciągnąłem ją od siebie zapytałem:
-Co masz ochotę robić? 
-Może pójdziemy na spacer?
-Ok.-odpowiedziałem z uśmiechem.
   Złapałem ją za rękę i ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy, która na początku była nawet przyjemna, ale zaczęła stawać się krępująca, więc zacząłem rozmowę:
-Kim będąc normalnym człowiekiem bez mocy chciałaś zostać?
-Chciałam mieć przyszłość powiązaną z muzyką i tyle.
-Umiesz śpiewać?
-Niezbyt. Znaczy głos mam nawet spoko, bardziej myślałam o graniu w jakimś zespole na instrumentach, albo solowym graniu.
-A na czym umiesz grać? 
-Na pianinie i na skrzypcach. 
-Ale super!- powiedziałem zachwycony.
-A ty kim chciałeś zostać?
-Pisarzem. 
-WOW-Marta prawie krzyknęła.- Bardzo ambitny jesteś. A w ogóle jak stoi u ciebie z pisaniem? Piszesz tak dobrze jak jesteś inteligentny, piękny i mądry?
   Kocham ten jej zadziorny uśmiech. Aż zacząłem się śmiać, a ona spojrzała na mnie z poważnym wyrazem twarzy i oznajmiła: 
-Ale ja mówiłam całkowicie poważnie.-zrobiła nadąsaną minę, więc znów zacząłem się śmiać.
-Nie, w przeciwieństwie do mojego wyglądu i charakteru pisze całkiem dobrze. Mam w głowie nawet zarys książki. 
-Mam pomysł! Napisz kiedyś o nas! O byciu strażnikiem i z trudnościami z jakimi musimy się zmagać. W końcu kto lepiej by to opisał jak nie ty.
   Muszę przyznać, że ten pomysł był genialny. Nie rozumiem dlaczego wcześniej sam na to nie wpadłem. Ta książka na pewno okazałaby się sukcesem. Ludzie lubią czytać takie rzeczy. 
-Geniusz!-wykrzyknąłem.
-Kto?
-Ty kochana! Jesteś geniuszem! Jak tylko wrócimy do domu zacznę spisywać to co nas jak dotychczas spotkało.
   Marta zaczęła się chichrać. Wyglądała tak pięknie, gdy się uśmiecha i śmieje. Aż człowiekowi uśmiech sam ciśnie się na usta. Spojrzałem w jej oczy i się rozpłynąłem. Ma takie śliczne oczy! Zaczęliśmy się do siebie przybliżać.
-Kocham cię.
   Wyszeptałem, a następnie wbiłem się w jej usta. Całując ją teraz czułem, że mogę zrobić wszystko. Być bohaterem, przepłynąć ocean, wejść na najwyższą górę. Zniknęły ze mnie wszystkie obawy, zmartwienia. Liczyła się tylko i wyłącznie tak chwila. 
   Bardzo się zdziwiłem jak Marta odepchnęła mnie lekko i cała zdyszana zapytała :
-A jak na dzień dzisiejszy planujesz swoją przyszłość?
   Zobaczyłem w jej oczach dziwny strach, więc złapałem ją za policzek i pochylając się wyszeptałem do jej ucha:
-Widzę ją tylko z tobą u boku.
   A potem znów ją pocałowałem, a całowaliśmy się, jakbyśmy nigdy nie mieli przestać. 

środa, 4 września 2013

Rozdział XIV

*Oczami Doriana, w samochodzie*

   Serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogłem złapać oddechu. Z trudem udało mi się zdążyć na czas, by dotrzeć do samochodu. Zacząłem się naprawdę niepokoić, gdyż Piotra jeszcze nie było. Siedziałem z tyłu obok Marty i Igora, którzy trzymali się za ręce. Dawid siedział z przodu. Postanowiliśmy odczekać pół minuty na strażnika ognia, a jak się nie pojawi to zostawiamy go. Dwadzieścia sekund. Zacząłem gorączkowo się rozglądać. Spostrzegłem już pierwsze osoby z czarnego ludu. Odruchowo złapałem za ramię. Dziesięć sekund. Teraz ogarnęła mnie dziwna rozpacz. Pięć sekund. Mój oddech został zaburzony wstrzymanym szlochem.
-IDZIE!-krzyknęła Marta.
   I rzeczywiście w stronę samochodu biegł Piotr. Biegł jak prawdziwy zawodowiec. Szybko wskoczył do auta i ruszyliśmy. Odetchnąłem z ulgą. Chłopak dyszał ciężko i był cały we krwi. W sumie jak my wszyscy. Oparłem głowę o szybę i poczułem lekką ulgę. Myśl stracenia Piotra była dla mnie zbyt bolesna. Odkąd odkryłem moje przeznaczenie on stał się dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Za to miałem dwie siostrzyczki, za którymi naprawdę tęsknie. 
-Ale nas wystraszyłeś.-powiedziałem cicho.
-Przepraszam.- powiedział strażnik ognia. 
-Jest ktoś ranny?-zapytał Dawid.
-Ja tak trochę.- szepnąłem.
-Ja też.-powiedział równie cicho Piotrek.
-Ja tylko trochę podrapany.-powiedział stanowczo Igor.
   Dopiero teraz zobaczyłem, że siedzi bez koszulki. Jego klata była cała podrapana i posiniaczona, jakby stoczył poważną walkę. Oddychał ciężko, gdyż miał wielkiego sińca, który pewnie uszkodził mu coś w środku. Jego ramię oplatała Marta, która miała ranę na policzku i rękę owiniętą jakimś materiałem. Zapewne koszulką strażnika powietrza.
-A ty jak Marta?- zapytał Dawid.
-Ja? W porzą...
-Jest mocno ranna w rękę.-powiedział Igor z tą swoją stanowczością.
-Co się stało?-zapytałem.
-To może zacznę od początku. Jak tylko wybiegliśmy z domu udaliśmy się razem w jednym kierunku. Złapałem ją za rękę, żeby mi się nie zgubiła i to był mój błąd. Jakiś facet z Czarnego ludu... nie zauważyliśmy go wcześniej... był taki szybki... Ja biegłem przodem ciągnąc za sobą Martę i ..i... ten facet zaatakował jej rękę. Wgryzł się w nią odrywając płat skóry. Krew zaczęła tryskać na wszystkie strony. A on.... zaczął ten płat skóry jeść. W tym czasie szybko zdjąłem koszulkę, zamoczyłem kawałek jej w pobliskim strumieniu i opatrzyłem ranę. Kazałem także Marcie biec dalej, zapewniając, że pokonam go i szybko do niej wrócę. Nie powiem, ciężko było, ale udało mi się go pokonać i pędem ruszyłem do Marty. Gdybym przyszedł minutę później...to...to możliwe, że nie było by jej teraz. Trzech naskoczyło na nią w tym samym czasie. Na szczęście udało nam się ich pokonać i pędem ruszyliśmy do samochodu. 
-Bardzo źle wygląda ta rana?-zapytał poważnie Dawid.
-Tak. Cały czas krwawi. Moja koszulka coraz bardziej przesiąka krwią.-powiedział Igor łamiącym się głosem.
   Bez zastanowienia ściągnąłem koszulkę i podałem ją Igorowi. Od razu zrozumiał o co mi chodzi i wziął rękę dziewczyny. Ściągnął jej swoją przekrwioną koszulkę i myślałem, że zemdleje. Nigdy nie widziałem, aż tak poważnej rany. Spojrzałem na Martę z przerażeniem i na moje nieszczęście ona w tym samym czasie spojrzała na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Moje pełne przerażenia i strachu, jej pełne bólu i wstydu. Zaczęła mierzyć mój nagi tors wzrokiem i spoglądając na moje ramię wydała z siebie zduszony krzyk.
-Co się stało?-zapytałem pełen przerażenia.
-Twoje ramię....
   Igor szybko odwrócił głowę i również spojrzał na moje ramię. Jego wzrok mówił wszystko. Głosem troski i przerażenia zapytał:
-Jak?
-Ehhh... a więc tak wybiegając z domu miałem to nieszczęście i się potknąłem. Podbiegł do mnie jeden, w sumie jedna bo to była kobieta z Czarnego ludu z nożem w ręku i wbiła mi go w ramię. Krzyczałem, wierzgałem, a ona zaczęła tym nożem przejeżdżać dalej. Nigdy nie doświadczyłem takiego bólu. Spojrzałem jej w oczy. Te wielkie, czerwone jak krew oczy i miałem głupie wrażenie, że zobaczyłem w nich błysk koloru zielonego. Jakby jej podświadomość walczyła. Potem przypomniałem sobie, że przecież jestem strażnikiem i mogę ją pokonać moim żywiołem. Więc tak zrobiłem. Zebrałem siłę w sobie i sprawiłem, że się udusiła. Potem ukryłem się w domu i przesiedziałem tam, aż do momentu, w którym mieliśmy udać się do samochodu. Pozbierałem wszelkie pamiątki rodzinne z pokoi i powsadzałem je do plecaka.-pokazałem im plecak.-I to tyle. 
-Wow.-szepnął Piotr.
-A tobie co się stało?-zapytałem.
-Kiedy wybiegłem z domu...